- A pani to co by poradziła, bo ja tak kocham wrzosy, a jakoś mi się nie udają.
Zapytała mnie znajoma, a moja odpowiedź trochę ją zaskoczyła, nie pasowała do miłośniczki roślin, która zajmuje się nimi zawodowo. Ale, o czym nie mogła wiedzieć, staram się być realistką w ogrodzie, bez zbytniej egzaltacji.
Oto moja kontrowersyjna odpowiedź:
- radzę kupić najpiękniejsze wrzosy jakie się dostanie w handlu, zrobić super kompozycję jesienną a jak przekwitną...wyrzucić. Tak właśnie. Nie mordować się z wielkimi worami kwaśnego torfu, kory sosnowej, nie kopać wielkich dołów, bo przecież trzeba wymienić glebę, i nie patrzeć jak zrudziałe i do połowy martwe straszą wiosną.
Generalnie możemy przyjąć, że nie posiadamy odpowiednich warunków w naszych ogrodach aby eksperyment z wrzosami się udał. Pomyślmy, tyle pracy włożyliśmy, aby gleba na rabatach była żyzna, pulchna, wilgotna, tylko lekko kwaśna, tyle zabiegów, podsypywanie kompostem, albo zakupioną super ziemią, nawozy, odkwaszanie jeśli trzeba i co tam jeszcze.
A co na to wrzosy?
Nie, dziękujemy. Z nas to tacy słoneczni minimaliści. Dla nas to lepsze piaszczyste ziemie, przepuszczalne i kwaśne. Wody za dużo w normalnym ogrodzie, a jak nam jeszcze zafundują kropelkowe nawadnianie, to już zupełny klops. Choroby czepiają się nas w takich warunkach bardzo szybko.
naturalne stanowisko wrzosów fot. Joanna Lisiecka |
W Europie zachodniej od wielu lat pewne rośliny wieloletnie o wyjątkowych walorach dekoracyjnych, traktuje się jak jednoroczne, do dekoracji właśnie a nie do sadzenia na stałe do ogrodu. Jednym z takich sztandarowych przykładów jest hortensja ogrodowa (Hydrangea macrophylla), którą w pełnym kwitnieniu można kupić od bardzo wczesnej wiosny.
Podobnie jest z wrzosami. Koszt wyhodowania 1 sztuki tych roślin jest minimalny. W celu polepszenia ich atrakcyjności nawet "maluje" się rośliny na wiele kolorów. Dekoruje się nimi nie tylko ogrody, tarasy i balkony, ale także wnętrza budynków, hole, kawiarnie, itp.
Pytanie, czy to źle, że tak instrumentalnie traktuje się żywą roślinę? Czy takie podejście nie zmniejszy ludzkiego szacunku do przyrody?
A może to jest tak jak z choinkami. Najpierw ludzkość toczyła batalię o nie stosowanie żywych drzewek. Moda na plastikowe utrzymywała się wiele lat. Później ogrom plastiku "choinkowego" aż przerażał i zmieniliśmy podejście. Teraz należy kupować żywe ze szkółek.
Może lepiej kupować wrzosy co roku z wielohektarowych, specjalistycznych upraw niż wykopywać je z naturalnych siedlisk? Może pozwolić producentowi zarobić a samemu zająć się przemiłym, kreatywnym tworzeniem oszałamiających kompozycji
z wrzosów, kasztanów i dyni ozdobnych?
Na takie pytania każdy z nas sam musi znaleźć odpowiedź. Moim osobistym doświadczeniem jest niemożność przypomnienia sobie choć jednego ogrodu prywatnego, gdzie wrzosy byłyby w super kondycji. Nawet nie we wszystkich ogrodach botanicznych jest się czym zachwycać. Bywało i tak, że po wyjątkowo srogiej zimie, tracono wielkie, wieloletnie kolekcje.
"malowane" wrzosy w sprzedaży fot. Joanna Lisiecka |
Nie wolno tworzyć z ich kwiatów wiązanek ślubnych, wróżą krótkie i nieszczęśliwe małżeństwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz