Czy masz takie dni, gdy dusisz się w zamkniętym pomieszczeniu?
Gdy struktura betonu, widok z okna ograniczony sąsiednimi budynkami, zapach rozgrzanego asfaltu, spaliny, hałas, doprowadzają cię do szału? Czy czujesz wówczas przemożną potrzebę wyjścia na świeże powietrze i zrobienia takiego głęboookiego wdechu? Czy zaczyna wzbierać w tobie boleśnie uciskająca serce potrzeba dotknięcia ziemi?
Poczuć jej zapach... Odrodzić się i oczyścić. Złapać oddech jak to popularnie mówimy.
To właśnie Antajos (zwany także Anteuszem) jest dla mnie symbolem takich potrzeb.
W mitologii greckiej opisany jako mało rozgarnięty olbrzym, choć rodziców miał raczej godnych: Gaja i Posejdon. Z jednej strony osiłek lubujący się w zapasach, z drugiej twórca, architekt, król Libii. Był niezniszczalny póki mógł dotknąć ziemi, swojej matki - tak odzyskiwał siły.
Zginął uduszony przez Heraklesa daleko w przestworzach, daleko od Gai.
Cokolwiek zapisano w mitologii, Antajos pozostaje moim symbolem siły, płynącej z bezpośredniego kontaktu z ziemią.
A jeśli o greckim olbrzymie mowa... to drzewo to olbrzym tamaryszek. Takiego drzewiastego to jeszcze nie widziałam. W dali góry Albanii.
Korfu fot. Joanna Lisiecka |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz