czwartek, 20 listopada 2014

Zielony cud w mieście Czarne.

 Zieleniec o pow.100 metrów kwadratowych przed Urzędem Miasta i Gminy Czarne  (woj. pomorskie) obsadzony został w 6 godzin. Od pomysłu do realizacji upłynęło 6 dni, wliczając w to weekend. Koszt realizacji 4.900,00 zł.
Czy to możliwe?
Tak, to wydarzyło się na prawdę w kraju, gdzie takie inwestycje zaczynają się od kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Od dawna twierdzę, że zieleń w przestrzeni publicznej można zrobić za niewielkie pieniądze, potrzebna tylko dobra wola samorządowców. Gdy zwrócono się do mnie o zaprojektowanie i poprowadzenie prac przy realizacji tego zieleńca za nieprzekraczalną kwotę 5 tysięcy, to...
No cóż, każdy kto pracuje w tym zielonym biznesie wie, jakie zadanie przede mną stanęło. Co ciekawe, nad całym pomysłem unosiła się chyba dobra aura, bo wszyscy zaangażowani w ten trochę szalony pomysł, zachowali wyjątkowy umiar w naliczaniu swoich marży. Łącznie ze mną. Chociaż dla mnie osobiście najważniejsza jest sama satysfakcja tworzenia nowych, zielonych przestrzeni.
Biorąc pod uwagę finanse jakie zostały przeznaczone na ten cel, efekt jest zadawalający.

Tak wyglądało przed nasadzeniami:





A tak po zakończeniu prac:




Przed Urzędem Miasta i Gminy Czarne             fot. Joanna Lisiecka


Rośliny są jeszcze młode, ale jak jałowiec płożący i irga zrobią "dywan" to kompozycja będzie bardzo efektowna i mało pracochłonna.

 Zieleniec powstał w pierwszej połowie listopada. Wiemy co to znaczy: wybory.
Tak, pojawiły się głosy i komentarze łączące tą nagłą estetyzację z wyborami samorządowymi. Czy są bezpodstawne? Myślę, że z pewnością nie pozbawione racji.
Czy tak małych, symbolicznych wręcz pieniędzy miasto nie mogło znaleźć wcześniej? Czy potrzebujemy aż wielkich uroczystości czy wyborów aby zagospodarować kawałek przestrzeni publicznej? To pytania na które ja nie będę szukała odpowiedzi. Dla mnie w dobie cywilizacyjnego zalewania betonem Ziemi, może najważniejsze jest to, że kolejnych kilkadziesiąt roślin dostało nowe życie.
Jedna myśl kołacze mi się po głowie. Wybory przeminą a rośliny zostaną. I to jest moja, osobista radość.

 Tegoroczne wybory samorządowe  ujawniły ciekawą tendencję w Polsce. Otóż Polacy, na podstawie licznych sondaży przedwyborczych, nie pragną nowych aren sportowych, filharmonii czy aquaparków. Opowiedzieli się za równymi chodnikami, łatwym dojazdem do obwodnic i autostrad, ścieżkami rowerowymi i większą ilością terenów zieleni.

Mam nadzieję, że ten mały przykład z miasta Czarne, przyczyni się do zmiany nastawienia do zieleni naszych nowo wybranych samorządowców.

niedziela, 16 listopada 2014

Prawo a rośliny na cmentarzu.

Co możemy posadzić na grobie, co nam wolno, co chcielibyśmy? To pytania, które zadaje sobie wielu z nas.
Moja koleżanka na długo przed dniem Wszystkich Zmarłych stwierdziła, że powinnam napisać post o roślinach na cmentarz. Jakoś nie mogłam się zabrać, to święto wyzwala we mnie tyle wspomnień, że nie miałam do tego głowy. Ale pewnego dnia
z ciekawości zaczęłam sprawdzać, co można w sieci znaleźć na ten temat. A tu ...o zgrozo! Ktoś całkiem "profesjonalnie" poleca miskanty, wszelkie rodzaje róż albo jałowce płożące: "większość odmian". Teraz to już muszę  napisać kilka słów, bo nic mnie tak nie irytuje, jak brak logiki w projektowaniu roślinności gdziekolwiek.

Zanim temat rozwinę, dokonam szybkiej analizy jednej z porad dotyczącej jałowców. Pozornie rada dobra. Rośliny te nie mają wielkich wymagań, są odporne na okresowe susze i atrakcyjne przez cały rok. Jest tylko jeden mankament. Większość jałowców płożących osiąga dość spore rozmiary nawet do kilku metrów średnicy. Nie wystarczy więc powiedzieć o jałowcach płożących. Tu trzeba konkretnie podać nazwy odmian karłowych, wolno rosnących, zwartych.

Ale to później. Teraz wypadałoby zacząć od początku, czyli co na ten temat mówi prawo.

Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 7 marca 2008 r. podaje precyzyjnie wymiary grobu pojedynczego (ziemnego) i jest to: szerokość 1 m, długość 2 m, głębokość 1,7 m -paragraf 10 pkt 2. Dodatkowo w paragrafie 13, w pkt 1 czytamy :"pomiędzy grobami powinno być zapewnione przejście o szerokości co najmniej 0,5 m". W pkt 2 zaś :"Przejścia między grobami mogą być zagospodarowane wyłącznie za zgodą zarządcy cmentarza oraz na warunkach przez niego określonych".
Pojawia się więc pytanie, gdzie możemy posadzić jakąkolwiek roślinę?

Postawienie ławeczki w przejściu jest kontrowersyjne i sprzeczne z prawem, (jeśli nie mamy pozwolenia zarządcy cmentarza) a co dopiero posadzenie rośliny, która to przejście zablokuje. Pozostaje więc powierzchnia grobu, ale większość
z nas decyduje się na wykonanie nagrobka z jednolitej płyty, zapewniającej nie tylko estetykę grobu ale także jego trwałość
i łatwość utrzymania w czystości.

Myślę, że informacje o roślinach nadających się na cmentarz dotyczą tych, którzy jeszcze nie zdecydowali się na nagrobek trwały (np.granitowy) lub mają z różnych powodów nieco więcej miejsca do zagospodarowania niż inni (wykupione miejsca sąsiednie, groby na skraju alejek, grobowce, itp.)

Cóż więc wybrać z bogatej oferty materiału roślinnego?
Z czystym sumieniem polecam bukszpan wieczniezielony (Buxus sempervirens), który osobiście uważam za jedną
z najbardziej eleganckich roślin. Zwarty system korzeniowy tej rośliny (rozpierzchły), zimozieloność, powolny wzrost, łatwość
z jaką znosi strzyżenie i formowanie, czyni z bukszpanu roślinę doskonałą na cmentarz.



Strzyżony bukszpan na cmentarzu, w tle nie formowany  fot. Joanna Lisiecka


Pamiętajmy jednak, że roślina ta dorasta nawet do 4 m wysokości. Jeśli zdecydujemy się na formę podstawową to tylko wtedy, gdy będziemy mogli wykonywać regularne cięcia formujące. Jeśli nie chcemy tego robić, a nadal bukszpan chcielibyśmy posadzić, to należy poszukać odmiany "Blauer Heinz", który jest karłową, kompaktową odmianą lub "Latifolia Maculata"  odmianę kulistą, dorastającą po 10 latach do wys. 80 cm.


Z jałowców najlepsze będą z płożących np.:

- pospolity "Anna Maria" wys.30 cm szer. 40 cm, stalowozielony
- nadbrzeżny "Blue Pacyfic" wys. 40 cm szer. 100 cm, zielononiebieski
- płożący "Blue Forest" wys. 30 cm szer. 100 cm, niebieskozielony
- łuskowy "Blue Star" wys. 30 cm szer. 50 cm, srebrzystoniebieski

z kolumnowych np.:
- pospolity "Compressa" wys. 100 cm szer. 25 cm, stalowoniebieski
- pospolity "Sentinel" wys. 150 cm szer. 30 cm, stalowoniebieskie
- pospolity "Suecica Nana" wys. 150 cm, szer. 40 cm, stalowoniebieski

Wszelkie wąskie odmiany tui oczywiście świetnie zaprezentują się na cmentarzu. Ich wiązkowy system korzeniowy nigdy nie spowoduje zniszczeń w obrębie fundamentu nagrobka. Doskonale dają się utrzymać w ryzach gdyż świetnie znoszą cięcia formujące, mają także małe wymagania co do gleby oraz dużą odporność na mrozy czy okresowe susze. Oczywiście najbardziej znana jest tuja zachodnia "Smaragd" oraz jej siostra, tuja "Columna".
Jako wielka wielbicielka cisów, chce zaproponować jedną z najwęższych, kolumnowych form cisa pospolitego "Fastigiata", który swoją zwartą formą, ciemnozielonym igłami i dostojeństwem zrobi dobre wrażenie przy nagrobku.


Cis kolumnowy fot. Joanna Lisiecka

Jeśli potrzebna będzie roślina zimozielona, liściasta, która dywanem pokryć by miała grób ziemny, to poleciłabym barwinek pospolity lub trzmieliny Fortune'a ("Emerald Gaiety", "Emerald Gold"), które w szybkim czasie utworzą zadarnienie.Gdy rozpanoszą się nadmiernie dobrze zniosą cięcie korygujące.
Cóż, myślę, że wybór roślin jest ogromny. Z całą pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Proponowane wyżej rośliny to tylko garstka z całego bogactwa i różnorodności, która obecnie znajduje się na rynku.
Warto może wspomnieć jeszcze o sadzeniu. Żadna roślina nie będzie wyglądać atrakcyjnie, jeśli przyjdzie jej wzrastać
w kiepskich warunkach. Zaprawmy więc dołek pod naszą roślinę ziemią urodzajną, podlewajmy ją regularnie, wiosną dajmy trochę nawozu. Pierwsze lata zadecydują o wyglądzie i kondycji naszej rośliny na przyszłe dziesięciolecia.

Jeszcze jedna myśl przychodzi mi do głowy związana z cmentarzami i ich szatą roślinną.
Problem spadających na nagrobki suchych gałęzi drzew i odchody ptaków. Z zasady jestem przeciwniczką wycinania drzew bez istotnych powodów. Powodem takim nie jest dla mnie zagrożenie zniszczenia nagrobka a tym bardziej jego zabrudzenie.
Na marginesie tylko zaznaczę, że mój dziadek pochowany jest przy kilkudziesięcioletniej alei lip w starej, dziewiętnastowiecznej części cmentarza. Problemy te znam więc z autopsji.
Tych, którzy chcieliby, aby cmentarze wyglądały jak pustynie z długimi po horyzont rzędami grobów, muszę zmartwić. Rozporządzenie Ministra Infrastruktury, o którym pisałam wyżej, przewiduje parkowy charakter cmentarzy. Przy projektowaniu nowych musi znaleźć się powierzchnia na "zieleń o charakterze izolacyjnym i dekoracyjnym, w szczególności trawniki, żywopłoty, krzewy i drzewa".




Korzystałam z "Katalogu Roślin. Drzewa, krzewy, byliny" Związku Szkółkarzy Polskich, wyd. Agencja Promocji Zieleni Warszawa 2011 r.

sobota, 1 listopada 2014

Nienawiść do drzew.

 Można drzewa kochać, podziwiać, malować, można je hodować, także sadzić albo pielęgnować, można się do nich przytulać lub rozmawiać z nimi.

 Można je także nienawidzić.

Kiedy pierwszy raz usłyszałam określenie : "tyle teraz tego hejtu w internecie", to nie wiedziałam cóż to znaczy? Dopiero po chwili dodarło do mnie, że to angielskie słowo określa pewien nurt (?), styl czy sama nie wiem co, ale istniejące i żywe
w przestrzeni publicznej. Hate w języku angielskim znaczy nienawiść. Słowo to definiuje Słownik Języka Polskiego jako: "uczucie silnej niechęci, wrogości do kogoś lub czegoś".

 Właściwie umiem zrozumieć człowieka, który zwyczajnie po ludzku boi się o swój dom. Drzewo, które posadził jeszcze jego dziad lub ojciec zbyt blisko domu, dziś ogromne, zagraża jego życiu lub dobytkowi. Chęć wycięcia takiego drzewa da się jakoś logicznie wytłumaczyć. Zrozumienie takiej postawy widzimy także w aktach prawnych, które dopuszczają wycinkę
w sytuacji zagrożenia życia.

Ale jeśli na stronie internetowej znanego polityka toczy się dyskusja o zasadności ingerencji państwa w nasze "prywatne" drzewa wraz z podaniem sposobów jak obecne prawo "obejść", to ja jestem lekko zaniepokojona. (Do sprawdzenia - strona polityka z muszką).

Gdy zaczniemy bliżej przyglądać się problemowi nienawiści do drzew, a może po prostu agresji, to dojdziemy do wniosku, że świat tych, którzy negują ustawę o ochronie przyrody przypomina świat żywcem wyjęty z filmu sensacyjnego. Pozwolę sobie zacytować kilka określeń dotyczących nielegalnego zniszczenia lub wycięcia drzewa:
"formalnie załatwiłem", skutecznie unieszkodliwiłem", "szybko zdycha, żadnych śladów", rób to w nocy na wypadek gdyby jakaś franca inspektor się zjawiła"....
Cytaty pochodzą z forum nowoczesnych rolników, które w swojej nazwie ma- o ironio- słowo Agro.

Inny cytat z internetu: "...rząd wycina stare piękne drzewa (...) a  zabrania wyciąć cholernego klona, który się rozpanoszył na czyimś podwórku".
Tak się wziął i rozpanoszył, i jeszcze teraz bardzo przeszkadza, jaki podły ten klon, bezczelny taki, no wredny po prostu, powiedzmy to sobie, jak śmiał...
Przepraszam, jestem złośliwa.

Przecież ten klon nie "rozpanoszył się" w jednej chwili. Choć unikamy cięcia klonów bo "płaczą" to oczywiście można przeprowadzić korektę korony. Nie mówiąc już o tym, że można było trochę wcześniej pomyśleć i go przesadzić w inne miejsce.

Wyżej wymienione przykłady są czytelne, jasno określają ludzi wyrażających publicznie swoje poglądy. Ale co począć z miłą, sympatyczną dziewczyną, która prowadzi blog o ziołach i podaje liczne sposoby na samodzielne pozyskiwanie soku brzozowego? Nie podejrzewamy jej o nic złego, z uwagą słuchamy jak opowiada o metodzie "siekierkowej" lub "korkociągowej"-metodach zrobienia odpowiedniej dziury w drzewie aby sok wypływał szybko i skutecznie. Może nawet docenimy, że zareagowała na nieliczne głosy sprzeciwu przeciw okaleczaniu drzew i wymyśliła "łagodną" metodę zawieszania na obciętej gałęzi plastikowej butli. Według jej przepisu sok można przechowywać w lodówce tylko kilka dni, ale kuracja powinna trwać kilka tygodni. Łatwo obliczyć ile razy trzeba proceder z pobieraniem soku powtórzyć (ile dziur
w drzewie zrobić lub cięć siekierą).

Kiedy czytam i oglądam takie rzeczy, to chociaż raz mogę się ucieszyć z naszego przyrodzonego lenistwa. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, co by to było, gdybyśmy się tak wszyscy zebrali i ruszyli hurmem na brzozy. Te powiercone dziury, obcięte gałęzie, drzewa gęsto poobwieszane plastikowymi butelkami.... Horror!

Informacji o nielegalnych wycinkach i "truciu" drzew jest wciąż zbyt wiele. Najczęściej sprawców nie ukarano bo ich nie złapano.

Kiedy rozmawiam o tym z przyjaciółką, smutna z powodu kolejnego przypadku zniszczenia drzew na terenie zabytkowego parku, ta będąc chyba większą ode mnie realistką, przytacza przykłady okrucieństwa człowieka wobec człowieka. "Oczekujesz, że człowiek uszanuje drzewo, skoro nie szanuje psa, dziecka, drugiego człowieka?"
Cóż mam powiedzieć, że oczekuję...
Tak, oczekuję, powiem więcej, wierzę, że doczekam czasów, w których przyroda stanie się dla wszystkich wielkim sprzymierzeńcem.


Na koniec mojej refleksji zamieszczam zdjęcie drzewa oliwnego, tak symbolicznie, dla wszystkich...

                                                                                                                              drzewo oliwne fot. Joanna Lisiecka

Zdjęcie zrobiłam na Korfu, zafascynowana tym, że drzew tych się nie wycina. Nawet bardzo stara oliwka rodzi dużo owoców a gdy jest ich trochę mniej, odmładza się drzewo przez wieloetapowe usuwanie starych konarów (na zdjęciu w środkowej części usunięty konar).