Można je także nienawidzić.
Kiedy pierwszy raz usłyszałam określenie : "tyle teraz tego hejtu w internecie", to nie wiedziałam cóż to znaczy? Dopiero po chwili dodarło do mnie, że to angielskie słowo określa pewien nurt (?), styl czy sama nie wiem co, ale istniejące i żywe
w przestrzeni publicznej. Hate w języku angielskim znaczy nienawiść. Słowo to definiuje Słownik Języka Polskiego jako: "uczucie silnej niechęci, wrogości do kogoś lub czegoś".
Właściwie umiem zrozumieć człowieka, który zwyczajnie po ludzku boi się o swój dom. Drzewo, które posadził jeszcze jego dziad lub ojciec zbyt blisko domu, dziś ogromne, zagraża jego życiu lub dobytkowi. Chęć wycięcia takiego drzewa da się jakoś logicznie wytłumaczyć. Zrozumienie takiej postawy widzimy także w aktach prawnych, które dopuszczają wycinkę
w sytuacji zagrożenia życia.
Ale jeśli na stronie internetowej znanego polityka toczy się dyskusja o zasadności ingerencji państwa w nasze "prywatne" drzewa wraz z podaniem sposobów jak obecne prawo "obejść", to ja jestem lekko zaniepokojona. (Do sprawdzenia - strona polityka z muszką).
Gdy zaczniemy bliżej przyglądać się problemowi nienawiści do drzew, a może po prostu agresji, to dojdziemy do wniosku, że świat tych, którzy negują ustawę o ochronie przyrody przypomina świat żywcem wyjęty z filmu sensacyjnego. Pozwolę sobie zacytować kilka określeń dotyczących nielegalnego zniszczenia lub wycięcia drzewa:
"formalnie załatwiłem", skutecznie unieszkodliwiłem", "szybko zdycha, żadnych śladów", rób to w nocy na wypadek gdyby jakaś franca inspektor się zjawiła"....
Cytaty pochodzą z forum nowoczesnych rolników, które w swojej nazwie ma- o ironio- słowo Agro.
Inny cytat z internetu: "...rząd wycina stare piękne drzewa (...) a zabrania wyciąć cholernego klona, który się rozpanoszył na czyimś podwórku".
Tak się wziął i rozpanoszył, i jeszcze teraz bardzo przeszkadza, jaki podły ten klon, bezczelny taki, no wredny po prostu, powiedzmy to sobie, jak śmiał...
Przepraszam, jestem złośliwa.
Przecież ten klon nie "rozpanoszył się" w jednej chwili. Choć unikamy cięcia klonów bo "płaczą" to oczywiście można przeprowadzić korektę korony. Nie mówiąc już o tym, że można było trochę wcześniej pomyśleć i go przesadzić w inne miejsce.
Wyżej wymienione przykłady są czytelne, jasno określają ludzi wyrażających publicznie swoje poglądy. Ale co począć z miłą, sympatyczną dziewczyną, która prowadzi blog o ziołach i podaje liczne sposoby na samodzielne pozyskiwanie soku brzozowego? Nie podejrzewamy jej o nic złego, z uwagą słuchamy jak opowiada o metodzie "siekierkowej" lub "korkociągowej"-metodach zrobienia odpowiedniej dziury w drzewie aby sok wypływał szybko i skutecznie. Może nawet docenimy, że zareagowała na nieliczne głosy sprzeciwu przeciw okaleczaniu drzew i wymyśliła "łagodną" metodę zawieszania na obciętej gałęzi plastikowej butli. Według jej przepisu sok można przechowywać w lodówce tylko kilka dni, ale kuracja powinna trwać kilka tygodni. Łatwo obliczyć ile razy trzeba proceder z pobieraniem soku powtórzyć (ile dziur
w drzewie zrobić lub cięć siekierą).
Kiedy czytam i oglądam takie rzeczy, to chociaż raz mogę się ucieszyć z naszego przyrodzonego lenistwa. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, co by to było, gdybyśmy się tak wszyscy zebrali i ruszyli hurmem na brzozy. Te powiercone dziury, obcięte gałęzie, drzewa gęsto poobwieszane plastikowymi butelkami.... Horror!
Informacji o nielegalnych wycinkach i "truciu" drzew jest wciąż zbyt wiele. Najczęściej sprawców nie ukarano bo ich nie złapano.
Kiedy rozmawiam o tym z przyjaciółką, smutna z powodu kolejnego przypadku zniszczenia drzew na terenie zabytkowego parku, ta będąc chyba większą ode mnie realistką, przytacza przykłady okrucieństwa człowieka wobec człowieka. "Oczekujesz, że człowiek uszanuje drzewo, skoro nie szanuje psa, dziecka, drugiego człowieka?"
Cóż mam powiedzieć, że oczekuję...
Tak, oczekuję, powiem więcej, wierzę, że doczekam czasów, w których przyroda stanie się dla wszystkich wielkim sprzymierzeńcem.
Na koniec mojej refleksji zamieszczam zdjęcie drzewa oliwnego, tak symbolicznie, dla wszystkich...
drzewo oliwne fot. Joanna Lisiecka |
Zdjęcie zrobiłam na Korfu, zafascynowana tym, że drzew tych się nie wycina. Nawet bardzo stara oliwka rodzi dużo owoców a gdy jest ich trochę mniej, odmładza się drzewo przez wieloetapowe usuwanie starych konarów (na zdjęciu w środkowej części usunięty konar).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz