Piękna, słoneczna pogoda tej jesieni pozwala nacieszyć się kolorowymi roślinami do syta. Stać pod drzewem i patrzeć jak przez czerwone liście prześwituje słońce, to jak patrzeć na rubiny.
winobluszcz pięciolistkowy w jesiennej odsłonie fot. Joanna Lisiecka |
W procesie projektowania ogrodu zawsze myślę jak też on będzie wyglądał w drugiej połowie roku. Jeśli ktoś bardzo, ale to bardzo upiera się tylko przy roślinach iglastych, to skazuje się automatycznie na monotonię swojej posesji przez cały rok. Cóż, o gustach się nie dyskutuje, ale o zasadach projektowania już tak. A jedną z bardziej elementarnych zasad jest wprowadzenie roślin, które podkreślą następujące po sobie pory roku, stając się symbolem upływającego czasu, przemijania, ale też powtórnych narodzin.
wykonany przeze mnie wazon w jesiennej aranżacji fot. Joanna Lisiecka |
Kiedy tak zachwycam się kolorowym, jesiennym spektaklem, pojawia się myśl, że to, czego nauczyłam się wiele lat temu, dziś jest już nieaktualne, albo zupełnie zmienione albo wręcz szkodliwe. Chociażby te kolorki jesienne. Moja cudowna encyklopedia przedstawiała sprawę prosto i logicznie.
Otóż we wrześniu dzień staje się coraz krótszy, spadają temperatury, fotosynteza (czyli podstawowe funkcje życiowe) jest coraz bardziej utrudniona. Czas przygotować się do zimy. To normalne przystosowanie ewolucyjne.
Z liści drzewo wycofuje najcenniejsze substancje do pnia i korzeni - robi zapasy, chlorofil w liściach się rozkłada i zaczyna ujawniać się żółty barwnik (karotenoidy), który tam już był, rozpoczyna się produkcja czerwonego barwnika (antocyjaniny). Do liści drzewo przestaje dostarczać wodę, a u nasady ogonka liściowego produkuje tkankę oddzielającą. Teraz wystarczy lekki podmuch wiatru i chodzimy po kolorowym dywanie. Tak w skrócie opisywała nauka proces jesiennego wybarwienia liści do końca XX wieku.
bukowy las jesienią fot. Joanna Lisiecka |
Jednak w 2000 roku, słynny, brytyjski biolog ewolucyjny William Donald Hamilton ogłosił wyniki swoich prac. Zmieniły one dość znacznie dotychczasowe myślenie o jesiennych procesach w przyrodzie.
Otóż produkcja czerwonego barwnika w liściach stanowiła punkt wyjścia dla jego badań. Bo skoro drzewo kończy okres wegetacyjny w danym roku, wycisza swoje funkcje życiowe, to dlaczego podejmuje produkcję czegokolwiek? To przecież zawsze jakiś wysiłek, tym bardziej niezrozumiały, że przecież liście z wyprodukowanym barwnikiem zaraz opadną. Dlaczego więc drzewa to robią?
Według teorii naukowca, drzewa chronią się w ten sposób przed inwazją szkodników, które składają na nich jaja. Wiosną, gdy z jaj wylęgną się larwy będą żerowały na drzewie. Jaskrawy kolor czerwony oraz żółty ma więc odstraszać szkodniki.
Teoria nie jest przekonywująca, bo przecież nie wszystkie drzewa się przebarwiają a te przebarwione i tak potrafią mieć całe kolonie mszyc w następnym roku.
Coś w tym musi jednak być, skoro naukowiec o takiej renomie ogłasza swą teorię światu.
Obecnie wszyscy badacze zgadzają się co do jednego: drzewa zmieniają kolor bo się czegoś boją. Nie wiedzą tylko czego, szkodników, nadmiernego nasłonecznienia? Badania w toku.
Cóż, to trochę irytujące, że w XXI wieku nie wiemy takich, wydawałoby się, podstawowych rzeczy o przyrodzie. Gdy w parku gdzieś dziecięcy głosik pyta mamę:
- a dlaczego te liście są takie czerwone jak były zielone?
to myślę o odpowiedzi, jakiej należałoby udzielić. Niestety, nie wiemy dlaczego. Wiemy dokładnie co się dzieje w tkankach liści, w drzewie, ale wciąż nie wiemy dlaczego?
Cokolwiek naukowcy ustalą, my jak rokrocznie poddamy się zachwytowi nad tym niesamowitym, barwnym spektaklem jesieni.
w bukowym lesie fot. Joanna Lisiecka |
P.S.
Pamiętajmy o podlewaniu ogrodu a szczególnie iglaków. Ten rok jest wyjątkowo suchy.
Moja cudowna "Wielka Encyklopedia Drzewa i krzewy" pod redakcją J. H. Reichholfa i G. Steinbacha, Muza SA W-wa 1998.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz